poniedziałek, 8 lipca 2013

Prolog.



W ciemnym pomieszczeniu znajdowało się tylko jedno krzesło. Właściwie był to zakurzony stary fotel z rozciągniętymi sprężynami i wytartym obiciem. Jemu to jednak nie przeszkadzało. Czarny Pan nie wymagał wygód. Musiał jednak być w centrum uwagi, przemawiać, wydawać rozkazy. Musiał dzierżyć tak obsesyjnie uwielbianą przez niego potęgę i władzę. Komfort nie był istotny.
- Jutro znów rozpoczyna się rok szkolny w Hogwarcie. To będzie dobry rok. Dobry dla nas. Dumbledora już nie ma, ludność czarodziejska jest rozbita. Jeśli opanujemy Hogwart, zwyciężymy szybciej, niż planowaliśmy.
Niesamowicie wysoki syk przeszywał uszy zebranych Śmierciożerców. Wielu z nich krzywiło się pod jego wpływem nieznacznie, by nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Większość jednak cierpliwie znosiła tortury, z pokorą wpatrując się w postać siedzącą na starym fotelu. Czarny Pan uśmiechał się w ten przerażający, charakterystyczny dla siebie sposób. Wszystko wydawało się układać po jego myśli. Musiał jednak przewidywać, myśleć o dwa kroki do przodu. Jeśli ma nie dać się zaskoczyć po raz kolejny, musi znać wszystkie potencjalne sytuacje. Ale przede wszystkim nie wolno mu lekceważyć Harry’ego Pottera....
- Draconie! Do mnie! - krzyknął, a tłum momentalnie się rozstąpił. Przystojny siedemnastoletni blondyn wystąpił z kręgu. Jego szare tęczówki zdradzały narastające przerażenie. Czyżby przyszło mu zapłacić karę za porażkę, jaką skończyło się jego ostatnie zadanie?
Chłopak padł na kolana, nie śmiąc nawet spojrzeć w twarz swojego Pana. Bał się. Cholernie bał się śmierci.
- Tak, mój panie? - drżący głos chłopaka odbił się echem po murowanych ścianach. Nie potrafił wystarczająco dokładnie maskować swoich emocji. Przynajmniej nie w takiej sytuacji.
- Zawiodłeś mnie. Nie wykonałeś powierzonego ci zadania. Wiesz, jaka jest tego cena?!
Blondyn skulił się nieznacznie, zaciskając powieki. Więc to tak będzie wyglądał jego koniec? Powinien był się tego spodziewać...
- Tak, panie... - wyszeptał ledwo słyszalnie, usiłując opanować drżenie rąk.
- Jesteś mi jednak potrzebny. I to będzie twoja szansa, Draconie. Jeśli ponownie mnie zawiedziesz, kara cię nie ominie! - pozbawiony jakichkolwiek emocji głos, nagle wydał się chłopakowi miły i ciepły. Nie zginie w męczarniach, będzie żył. Nieważne, czy znów będzie musiał kogoś zabić! On nadal będzie żył...
Nie był w stanie się odezwać. Ledwie zdołał kiwnąć głową, że rozumie.
- Wsiąkniesz w szeregi Pottera i użyjesz jego słabego punktu, by pomóc mi go zniszczyć.
Oczy chłopaka zwęziły się w ciekawości. Musiał wiedzieć tylko co ma zrobić lub kim się posłużyć. To nie był jedynie rozkaz... On sam pragnął porażki słynnego Harry’ego Pottera. Determinacja i wola zemsty dodały mu pewności siebie. Wiedział, że zrobi wszystko, by osiągnąć cel i nie zawieść Czarnego Pana.

* * *
Sierpniowy wieczór był zimny, a powietrze miło wilgotne. Przed kilkoma minutami padał siarczysty deszcz. Nie było wiatru. Na ciemnoniebieskim niebie rysowały się  granatowe chmury, które powoli odpływały w zachodnią część kraju. Cicho i spokojnie. Słychać było tylko kroki, kroki dwóch osób.
Osoby te szły wąską, wiejską dróżką, której lewą stronę obrastały niskie krzaki jeżyn, zaś prawą wysoki, równiutko przystrzyżony żywopłot. Pierwsza persona szła mocnym, pewnym krokiem. Była to dorosła kobieta w średnim wieku, wysoka i chuda. Odziana była w czarną, długą szatę. Miała czarne długie, splątane włosy. Popuchnięte i opadające powieki z budzącymi przestrach czarnymi oczami i szaleńczym spojrzeniem, wywoływały odrazę. Wyglądała co najmniej, jak osoba po przejściach.  Duże usta wykrzywiły się co chwila w inny sposób. Policzki miała zarumienione, a spojrzenie nienawistnie radosne. Cieszyła się z czegoś, z czegoś, co niekoniecznie można było nazwać dobrem.
Osoby skręciły w lewo, gdzie ścieżka była już dużo szersza. Zimny wiatr zawiał gwałtownie od wschodu. Drugi człowiek wzdrygnął się i ściślej okrył się czarną szatą. Była to młoda dziewczyna. Kroczyła pewnie, podobnie jak kobieta przed nią. Dziewczyna ta była zresztą bardzo podobna do niej, aczkolwiek dużo ładniejsza. Miała czarne długie włosy, pokręcone w delikatnych lokach. Rysy twarzy idealnie zgrywały się z rysami twarzy dorosłej brunetki. Nos był delikatnie zarysowany, duże usta dodawały jej seksapilu. Tylko oczy… Oczy były całkiem inne niż te, które miała jej matka. Były szare. Spojrzenie dziewczyny było przenikliwe i dogłębne, a zarazem tajemnicze i nieodgadnione. Mimo idealnej figury, oczy były zdecydowanie największym atutem w jej urodzie.
Kobiety po chwili otworzyły wysoką bramę z żelaznymi prętami i przeszły bez problemu na teren dworku. Do wielkiego domu prowadziła żwirowa aleja, z boku obsadzona żywopłotem. Pokaźny ogród budził podziw dla jego właścicieli: fontanna, pawie albinosy, idealnie przystrzyżony trawnik. Dworek również robił duże wrażenie. Był duży, zadbany. Do jego wnętrza prowadziły szerokie schody.
Dorosła kobieta niemal biegła w stronę wielkich drzwi. Jej radość emanowała coraz mocniej. Młoda dziewczyna nie czuła żadnego podniecenia, czy radości. Czuła się jedynie odrobinę niepewnie. To wszystko nie robiło na niej żadnego wrażenia. Gdyby nie matka, nigdy nie zdecydowałaby się odwiedzić głównej kwatery Śmierciożerców. Nigdy nie spotkała Czarnego Pana. Słyszała o nim wiele historii, ale nigdy nie widziała go osobiście. Sama tak naprawdę nie wiedziała, czy chciałaby go zobaczyć, czy nie. Była neutralna, mimo tak narzucanego przez matkę zdania. Robiła to, co ona jej kazała.
Dorosła kobieta zatrzymała się na schodach i spojrzała na córkę swoimi pełnymi dziwnej radości oczami.
- Scarlett, to twój wielki dzień – mówiła piszczącym głosem brunetka, próbując powstrzymać swoje podniecenie. – Zostanie powierzone ci zadanie, byś po jego wypełnieniu mogła stać się Śmierciożercą! To dla ciebie wielki zaszczyt, to zaszczyt dla całej rodziny! Pamiętaj, że masz być posłuszna wobec Czarnego Pana. Nieważne będzie to, jakie zadanie ci powierzy – czy będzie ono trudne, czy będzie ono banale - masz się na nie zgodzić mimo stopnia jego zaawansowania, rozumiesz?
- Tak, mamo – odpowiedziała posłusznie dziewczyna, wpatrując się w matkę pełnym uwielbienia wzrokiem.
- Mówiłam ci, że masz nie mówić do mnie per mamo! Dla nas wszystkich jesteś teraz Scarlett Tacerey – zakomunikowała matka.
- Dobrze, Bello - powiedziała nastolatka i z szacunkiem pochyliła głowę.
Brunetka odwróciła się i dotknęła drzwi, szepcząc formułkę, dzięki której po chwili otwarły się przed nimi. Kobiety szybkim krokiem weszły do ponurego holu. Kamienna posadzka przykryta była ogromnym dywanem. Na ciemnych ścianach wisiały portrety różnych osób. Scarlett, przemierzając pokój, miała wrażenie, że ludzie na obrazach obserwują uważnie każdy jej ruch, jakby działały jak mugolski monitoring. Młoda dziewczyna przyglądała się im z ciekawością…  
Był jeden temat, z którym miała problemy, by usytuować swoje własne zdanie. Temat Czarnego Pana, temat Śmierciożerców. Dziewczyna nie wiedziała kto tu jest dobry, a kto zły, komu można zaufać, a kto na zaufanie nie zasługuje. W Durmstrangu spotkała wielu popleczników Voldemorta, a także wielu jego wrogów. Słyszała o milionach okropności, jakie wyrządził niewinnym ludziom. Ufała jedynie matce. Kierowała się jej zdaniem, zdawała się na nią. A Bella…? Spędziła tyle lat w Azkabanie, nie zdradzając Czarnego Pana. Mimo że Lestrange nie mogła wychowywać córki przez tyle lat, Scarlett miała do niej ogromny szacunek. Mama była przecież osobą, która zaopiekowała się nią po ucieczce z Azkabanu, która dawała jej lekcje czarnej magii, która mimo wszystko zapewniła jej ochronę po tym, jak Czarny Pan poległ. Oczywiście, Bella też popełniła wiele karygodnych przestępstw i zabójstw, ale czy to miało jakieś znaczenie, kiedy była jedyną osobą w życiu Scar, która okazała jej trochę zainteresowania? Jakże miała myśleć teraz nastolatka, skoro jej matka była jedną z najwierniejszych sług Czarnego Pana?
Kobiety przekroczyły próg wysokich drewnianych drzwi i znalazły się w salonie dworku. Pomieszczenie to było ponure. Ciemnofioletowe ściany idealnie zgrywały się z wiszącym u sufitu dużym żyrandolem. Na końcu salonu był kominek, na którym powieszone było ogromne zwierciadło z pozłacaną ramą. Pokój oświetlał tylko lekki płomyk właśnie z marmurowego kominka. W stronę ognia zwrócony był fotel, na którym ktoś siedział.
To on – pomyślała Scar, a po jej plecach przeszedł dreszcz przerażenia. Jednak nie zlękła się swoich myśli i pewnym krokiem poszła za matką w stronę fotela.
Bella skłoniła się nisko przed Voldemortem.
- Panie, przyprowadziłam dziś do ciebie moją jedyną córkę, aby służyła tobie z wielką dumą, by stała się jedną z nas – powiedziała Bella jednym tchem.
- Podejdź tu, Scarlett – odezwał się wysoki i donośny głos, który znowu przyprawił nastolatkę o dreszcze.
Dziewczyna, która dotychczasowo stała za fotelem ruszyła i skłoniła się nisko przed Czarnym Panem, podobnie jak jej matka. Dopiero, gdy wyprostowała się, zobaczyła z kim ma do czynienia. Voldemort był przebrzydłą osobą, o łysej głowie i twarzy bez nozdrzy, która przywodziła na myśl twarz węża. Jego czerwone tęczówki i okropnie blada facjata budziły odrazę i przerażenie. Scarlett zrobiło się niedobrze i przeraźliwie zimno.  Miała ochotę skrzywić usta, jak po zjedzeniu cytryny, a potem uciec stąd jak najdalej. Ale nie zrobiła tego. Jej umiejętności aktorskie zadziałały i dziewczyna zachowała poważny i przede wszystkim, śmiały wyraz twarzy.
Voldemort przyglądał jej się z zainteresowaniem.
- Masz wiele z ojca - mówił Czarny Pan.
- Ojca?!  – zapytała spontanicznie Scarlett, swoim wysokim, aczkolwiek delikatnym i jednocześnie stanowczym głosem.
Bella rzuciła nastolatce karcące spojrzenie.
Młoda brunetka może i bała się Voldemotra, ale jeśli chodziło o jej ojca, była gotowa zrobić wiele rzeczy, by dowiedzieć się, kim on jest. Jej rodzice zastępczy, ani sama matka nie chcieli jej o nim mówić. Scar była ciekawa jego nazwiska,  wyglądu, tego, czy w ogóle wiedział o jej istnieniu...
- Jak to Bellatriks? Nie powiedziałaś córce, kto jest jej ojcem? – zapytał teatralnie Czarny Pan.
- Panie, nie było okazji męczyć dziecko takimi bzdurami – odrzekła bezmyślnie Lestrange pochylając głęboko głowę. Voldemort zamilkł na chwilę. Ku rozpaczy nastolatki, nie kontynuował już tego tematu.
- Dlatego, że twoja matka jest niezwykle wiernym Śmierciożercą, dam ci szansę .
Bella natychmiastowo przyklęknęła.
- Dziękuję ci, panie – zaczęła szeptać, powtarzając w kółko te same słowa.
Scarlett stała jak wyryta i patrzyła się wprost przed siebie.
- Dość! – krzyknął Voldemort, a Scar wzdrygnęła się po raz trzeci. – Twoim zadaniem Scarlett, będzie przeniesienie się do Hogwartu i rozpoczęcie tam ostatniego roku edukacji. Musisz zbliżyć się tam do Hermiony Granger, która jest zawsze blisko młodego Pottera i wstąpić w szeregi członków Zakonu Feniksa, stopniowo donosząc nam informacje. Zrozumiałaś?
Scarlett stanęło coś w gardle. Miała opuścić na zawsze Durmstrang. Miała udawać kogoś, kim nie jest. Miała być przyjaciółką, dziewczyny, o której słyszała tylko pogłoski. Miała wgryźć się do Zakonu, który jest jej kompletnie odległy i nieznany. Ale czy świat Voldemorta i Śmierciożerców był jej bliski? Wiedziała, że nie wypełnienie tego zadania grozi jej co najmniej ciężkimi torturami, wiedziała, że od tego momentu będzie skazana na Voldemorta do końca życia. Albo do końca jego życia…
Dziewczyna przełknęła ślinę.
Dla matki – pomyślała.
- Tak – odrzekła zdecydowanym głosem, wiedząc, że od tej pory już nie ma wyjścia z tego świata.
- Wspaniale. Od tej pory nazywasz się Scarlet Tacerey. Uczęszczasz do Hogwartu. Twoi rodzice mieszkają w Bułgarii, a ty przeniosłaś się tutaj z powodu ich złego stanu zdrowia. Zrozumiałaś?
- Tak.
- Wspaniale – powiedział Voldemort z głosem przepełniającym radość i samouwielbienie, a jednocześnie wywołującym kolejny dreszcz.. – Wszystkie wiadomości będziesz dostarczała nowemu dyrektorowi Hogwartu. Jeżeli nie wypełnisz swego zadania, czekają cię poważne konsekwencje. A teraz Bello, zabierz stąd tę dziewczynę.
Kobiety ukłoniły się nisko i pospiesznym krokiem wyszły z salonu.
Scarlett czuła się dziwnie. Jej świadomość żyła teraz tym, że opuści Durmstrang, przeniesie się do nowej szkoły i będzie służyła najpotężniejszemu czarodziejowi na świecie. Stanowczo za dużo, jak na siedemnastolatkę…
- Powinnaś zostać ukarana za swoje zachowanie! – krzyknęła Bella w holu.
- Przepraszam, mamo. To nie moja wina, że pragnę dowiedzieć się kim jest mój ojciec – odpowiedziała Scarlett.
- Zachowałaś się wulgarnie w obecności Czarnego Pana! Myślałam, że nie da ci zadania do wykonania, że cię odrzuci! Nie ukarzę cię, ale musisz przygotować się do swojego zadania, by wykonać je najlepiej jak potrafisz. Zrobisz to, nie masz wyjścia – powiedziała pewnie matka.
Dziewczyna ponownie przełknęła ślinę.
- Tak, mamo.
- Mówiłam ci, że masz tak do mnie nie mówić – wysyczała podenerwowana Bella.
- Przepraszam.
Lestrange złapała klamkę. Otworzyła drzwi energicznie.
- Dzień dobry, Bellatriks – odezwał się jakiś głos.
Scarlet uniosła wzrok. Jej oczom ukazał się niesamowicie przystojny blondyn, o smutnym wyrazie twarzy. Kosmyki jego włosów opadały mu delikatnie na czoło. Jego oczy wydały jej się znajome. Kiedy spotkał się ich wzrok dziewczyna szybko spojrzała w dół.
- Do widzenia, Dracon – odpowiedziała matka i mijając chłopaka w drzwiach, wyszła szybkim krokiem z domu. Za nią jej córka..    

***

                Padał siarczysty deszcz. Chmury nad Londynem pokryły się granatową barwą. Było ciemno i ponuro, mimo że to dopiero zaczynał się dzień. Nad powierzchnią ziemi unosiła się delikatna mgła. Zimne powietrze odbierało wszystkim ochotę do wyjścia z domu. Ludzie chodzili po ulicach szybkim tempem. Otuleni w ciepłe płaszczyki, z parasolką nad głową, pragnęli jak najszybciej znaleźć się u celu swojej „podróży”. A po chodnikach dnia dzisiejszego chodziło o wiele więcej ludzi niż w dniach poprzednich - osoby w podeszłym wieku, dorośli i uczniowie pędzący do szkoły. Tak, to właśnie dziś rozpoczynał się rok szkolny. Początek września przywitał wszystkich prawdziwie jesienną pogodą, choć lato (według kalendarza) powinno trwać jeszcze co najmniej 2 tygodnie.
                W czarnym aucie, pędzącym na stację Kings Cross w Londynie, siedział siedemnastoletni chłopak. Szatyn. Bladoniebieskie oczy i pełne, choć nieduże usta, które potrafiły zniewolić niejedną pannę. Wystarczyło na niego spojrzeć i już widoczne były jego główne cechy charakteru. Przeogromna pewność siebie i duma wynikały z jego odważnego spojrzenia i delikatnego uśmiechu zawsze kłębiącego się gdzieś na jego twarzy. W aucie siedział luzacko, aczkolwiek grzecznie. W każdym jego geście widoczna była ogromna kultura osobista i duma, jakby posiadał królewski rodowód. Gdziekolwiek nie był, chłopak robił na wszystkich ogromne wrażenie.
                Obok niego siedziała piękna kobieta. Wyglądała na trzydzieści lat, mimo że w rzeczywistości miała prawie 15 lat więcej. Gładka cera i brak zmarszczek pokazywały to, jak bardzo dbała o swój wygląd. Kobieta miała duże niebieskie oczy, które uwodziły lepiej niż jej nienaganna figura. Podpięte niedbale blond włosy dodawały uroku jej dziewczęcej buzi. Kobieta, podobnie jak chłopak siedzący obok niej, cechowała się ogromną dumą i charyzmą, której pozazdrościła by jej niejedna hrabina.
                Za kierownicą siedział szofer, który co chwile spoglądał maślanym okiem w lusterko, specjalnie nakierowane na kobietę siedzącą z tyłu.
                Ona jednak nie zauważała tego. Chciała jak najszybciej odstawić syna na stację, by znalazł się bezpieczny w szkole. Patrzyła to na niego, to w okno, nieudolnie próbując ukryć swoje zniecierpliwienie. Tam mu będzie dobrze, tam będzie zdrowy, tam go nikt nie tknie -  powtarzała sobie. Bała się. Była wręcz przerażona. Czarny Pan rósł w siłę. Jej zlecono kolejne zadanie. Uwiedzenie następnego frajera z ministerstwa. Dobrze, zrobi to, zrobi wszystko, byleby tylko Blaise nie dostał żadnego zlecenia, byleby nie musiał narażać swojego zdrowia i życia…
                - Blaise? – zapytała delikatnym głosem.
                - Tak, mamo? – odpowiedział, patrząc na nią.
Kobieta odwróciła wzrok. Nie lubiła okazywać uczuć, nie lubiła mówić o nich. Tak często musiała kłamać, tak często łgała, że prawda przychodziła jej z największym trudem.
- Nadchodzą trudne czasy… - zaczęła drżącym głosem. – Obserwuj wszystko, bądź odważny, dbaj o siebie, bądź posłuszny Czarnemu Panu.
- Nie to chcesz powiedzieć – przerwał jej.
Tak skarbie, nie to – powiedziała sobie w myślach. Chciałaby mu powiedzieć tak dużo. Chciałaby, żeby go nie słuchał, żeby mu nie ufał, żeby nie mieszał się w sprawy jego i Śmierciożerców, żeby był neutralny.
Spojrzała na niego.
- Wyrosłeś na pięknego, mądrego mężczyznę. Będziesz wiedział, co robić – powiedziała pewnym głosem, mając łzy w oczach.
Blaise widział to. Widział wzruszenie matki, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego jest teraz taka szczera. A może znowu kłamie? Nie. Nie okłamałaby go teraz przy rozstaniu na 10 miesięcy, na 10 miesięcy zimnej wojny z Zakonem Feniksa. Widział, że matka czymś bardzo się denerwuje, że chce go zatrzymać przy sobie, a jednocześnie odwieźć w bezpiecznie miejsce. Matka chciała go ocalić, ale przed czym?
Eleonore spojrzała na swojego syna. Wytarła łzy szybkim ruchem, wstydząc się chwili słabości. A co, jeśli widzi go ostatni raz? Co, jeśli zginie z rąk któregoś z członków Zakonu albo, nie daj Boże, Voldemorta?
- Kocham cię, synku – szepnęła i zdecydowanym ruchem przytuliła go po raz pierwszy od wielu lat. Pocałowała Blaise’a w czoło i wskazując na późną godzinę, kazała szybko wyjść z samochodu, który stał już przy Kings Cross.
Zmieszany, ale szczęśliwy Zabini wyszedł z auta, spoglądając na matkę kochającymi oczyma.



11 komentarzy:

  1. Będę szczera, a co :) wyrosłaś mi na człowieka, który naprawdę świetnie włada piórem... Nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało :) cieszę się, że piszesz, mam nadzieję, że wytrwasz i że ta historia zdąży się nie tylko obiecująco rozwinąć, ale i pomysłowo zakończyć (i kto to mówi...). Zwłaszcza, że chciałabym się od Ciebie zarazić zapałem, zanim wszystkie moje pomysły umrą w wyniku zaniechania i postępującej sklerozy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wytrwam ; ) Liczę na Ciebie, że zepniesz wreszcie tyłeczek i napiszesz coś, co zwali mnie z nóg. Nie wiem, czy mój zapał jest tak duży, ale poprawia mi humor ta perspektywa : )

      Usuń
  2. Całkiem zgrabnie to wyszło :) Ja bym się nie odważył zmieniać fabuły nakreślonej przez Rowling, ale jestem ciekawy co tam wymyśliłaś. Wspieram w dalszym pisaniu Lauro,hahaha :D / Maciej

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu dużo gadać. Zwaliłaś mnie z nóg i pozbawiłaś głosu po prostu :) Piszesz naprawdę świetnie, choć zauważyłam kilka błędów, ale to nie istotne ;) Podoba mi się to, jak wykreowałaś każdą postać, jak wszystko dokładnie opisałaś, nie opuszczając żadnego szczegółu, który jest potrzebny czytelnikowi. Bellatrix, oddana Czarnemu Panu, wielbiąca go ponad własną córkę. Zawsze byłam zdania, że Bellatrix ma specyficzy instynkt macierzyński ;) Scarlett mi zainponowała. Jest bardzo wdzięczna matce, mimo tego jak jest przez nią traktowana. Podoba mi się w niej to, że nie do końca wczuwa się w świat Voldemorta. Dracon, Dracon, ahh, uwielbiam go w każdej postaci, a Ty opisałaś go tak pięknie, że wielbię go u Ciebie jeszcze bardziej <3 Opisałaś również Blaise'a i jego matkę z czym spotkałam się chyba pierwszy raz. Cud, miód, ultramaryna :) Strasznie mi się tu u Ciebie podoba, a ten szablon idealnie pasuje do fabuły i tworzy odpowiedni nastrój :) Czego chcieć więcej? Ja czekam na kolejny rozdział niecierpliwie i informuj mnie na www.zakazane-spojrzenia.blogspot.com, jeśli oczywiście będziesz informowała ;) Zapraszam też na wyżej wymieniony adres, jeśli będziesz miała ochotę poznać historię mojej bohaterki :)
    Pozdrawiam serdecznie! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i oczywiście dodaję do linków na zakazanych ;) Ps. Mogłabyś usunąć identyfikacje obrazkową? ;)

      Usuń
    2. Chyba jednak zostanę przy identyfikacji, wybacz. Nie chce spamu..

      Usuń
  4. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to szablon. Wprost rewelacyjny. Składa się w idealną całość z klimatem opowiadania, które przypadło mi do gustu po przeczytaniu pierwszego akapitu.
    Właściwie nie wiem, co powinnam napisać, aby moja opinia wyglądała na dość sensowną i zwięzłą. Spodobał mi się sposób wykreowania (chociaż pewnie będzie to dopiero widoczne w następnych rozdziałach) głównej bohaterki. Jedyna córka Bellatrix Lestrange, która niekoniecznie ubóstwia Czarnego Pana i nie wie, kto jest jej ojcem. Zaczyna się interesująco.
    Szkoda, że nie ma (tudzież jestem ślepa i nie widzę) opcji "obserwowanie bloga", bo wtedy z pewnością ułatwiłoby mi to śledzenie, czy na Twojej stronie pojawił się nowy rozdział.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za opinie i podpowiedź ! Już dodaje opcję obserwowania : )

      Usuń
  5. Uwielbiam Bellę. Jest ona chyba moim ulubionym Śmierciożercą, pomimo, że zabiła mi Syriusza. Zacznę od tego, że kolorystyka i wygląd bloga dodają całej historii mroczności, nutki tajemnicy, która idealnie wpasowuje się w opowiadanie. Oczy dziewczyny z szablonu mówią same za siebie i chyba tak właśnie wyobrażam sobie Scarlett. Jestem trochę zdziwiona jej zachowaniem. Historie o tym jakich zbrodni dokonała Bella krążą pewnie po całym świecie, a ona jest w nią wpatrzona jak w obrazek i zrobi wszystko co ta jej każe. Widać, że jest zagubiona, ale może właśnie Draco pomoże jej poukładać sobie wszystko w głowie? Byłoby bardzo fajnie poczytać paring inny niż Dramione. Jestem też niezwykle ciekawa kto jest jej ojcem. Na pewno dowiemy się tego później, a prawda nas zszokuje. Oby to był jakiś dobry bohater, tak na przekór Voldemortowi :D pozdrawiam i czekam na następny rozdział! http://reversel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja natomiast perfidnie się domyślam, kto jest jej ojcem i podejrzewam, że to będzie bardzo przeszkadzało kochanej Scarlett i młodemu Malfoyowi, mam rację? :D
    Czytałam sobie komentarze pod blogiem z pairingiem Lily + Syriusz i zauważyłam Ciebie :D
    wchodzę, a tu: blog :)
    nie spodziewałam się niczego wielkiego i mnie przyjemnie rozczarowałaś :D
    jestem bardzo krytyczna co do dzieł literackich, a Twoje zrobiło na mnie ogromne wrażenie :)
    moi poprzednicy i poprzedniczki coś tam wspominali o błędach, ale ja ich nie zauważyłam - za bardzo wciąga :D
    pisz dalej, dodaję Cię do obserwowanych i będę z niecierpliwością czekać na nowe notki :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Ah Bellatrix moje ukochana. Może i nigdy nie była do końca normalna, ale zawsze ją uwielbiałam. Dlatego też już podjęłam decyzję - za chwilę biorę się za rozdział pierwszy ;). Bardzo mi się spodobała Scarlett i doczekać się nie mogę jak będzie wypełniała swoje zadanie. Mam jednak nadzieję, że w końcu wyrwie się spod wpływu mateczki i zacznie patrzeć na świat bardziej przez pryzmat własnego zdania.
    Obserwuję oczywiście.
    Pozdrawiam ;)
    [malfoy-issue.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń